Jak to mówią - wszystko co dobre szybko się kończy. Tegoroczna XX Triada Teatralna "Weselna" także dobiegła końca. Co za tym idzie - musieliśmy rozstać się z tą niesamowitą atmosferą, wspaniałymi, zakochanymi w teatrze ludźmi, często zaskakującymi i nietuzinkowymi spektaklami, warsztatami oraz prowadzącymi je instruktorami, a także tymi długimi rozmowami czy wieczornymi integracjami. I pomyśleć, że to wszystko wydarzyło się w przeciągu tych czterech dni (7-11 lipca) w naszym Dębnowskim Ośrodku Kultury.
Nie miałoby to jednak racji bytu, gdyby nie wszystkie zaprzyjaźnione czy też te dopiero poznane teatry, które u nas gościły. W tym roku na naszej scenie pojawiło się aż 9 zespołów - Teatr KOD, Grupa Septem, Teatr Kaprys, Teatr Akademii Sztuk Scenicznych PAPA, Teatr Elipsa, Teatr COKOLWIEK, Teatr Uhuru, Teatr Figiel oraz Teatr NIENAŻARTY. Czwartek należał jednak do miejscowych grup. Aby zachęcić mieszkańców miasta do odwiedzenia Dębnowskiego Ośrodka Kultury i zobaczenia spektakli, Teatr KOD wraz z kilkoma przyjaciółmi grupy urządzili niecodzienny happening. W sukniach ślubnych, welonach, wiankach, garniturach, muszkach, krawatach, przeszli się ulicą miasta wykonując etiudy, tańcząc, śpiewając weselne przyśpiewki. Jak reagowali na to przechodnie - różnie. Ale o to właśnie chodziło - żeby zaintrygować, bo może to jest właśnie sposób na zwrócenie uwagi mieszkańców na imprezę. Wieczorem przyszedł czas na monodram Nikodema Mazura (reżyseria - Anatol Wierzchowski) pt."Cygan". Nikodem opowiedział nam historię młodego, utalentowanego Cygana uwikłanego w tradycje romskie i historię Polski z marca 1968 r. Zaciekawił i wzruszył widownię, co nie jest łatwe, gdy jest się na scenie samemu - bez pomocy innych aktorów. Kolejnym spektaklem była "Mama" Teatru KOD, też w reżyserii Anatola Wierzchowskiego - pomysłodawcy i ducha całej imprezy. Młodzi aktorzy przedstawili portrety matek widziane oczyma współczesnych nastolatków. Miało bawić, a także zmusić do refleksji - czy to prawda, że jesteśmy kopiami naszych rodziców? Po reakcjach i pospektaklowych rozmowach stwierdzam, że nasz cel został osiągnięty. Następnie zaprezentowała się Grupa Septem Damiana Smykowskiego, w spektaklu "Larva" opartym na przesłaniu, że każda kobieta rodzi się ze skazą. Aktorzy w czasie spektaklu nie wypowiedzieli ani jednego słowa, a mimo to, jak mniemam, udało im się "zagrać" na emocjach publiczności.
Piątek zaczął się warsztatami. Każdy uczestnik festiwalu wybrał sobie wedle uznania jeden warsztat, na który będzie uczęszczał przez następne dni. Mógł zdecydować się na: śpiew ludowy z panią Jadwigą Sokulską, tańce polskie z Marią Szupiluk, elementy akrobatyki z Simonem Blaschko (z Niemiec), bądź na interpretację tekstu gwarowego z Anatolem Wierzchowskim. W niedzielę, instruktorzy teatrów mieli warsztaty z pieczenia chleba we wsi Krześnica. Po warsztatach miała miejsce inauguracja, czyli oficjalne rozpoczęcie XX Triady Teatralnej, którą poprowadziła pani Joanna Rau, pan Anatol Wierzchowski oraz pan Michał Cholewiński. Tegoroczną inaugurację swoim występem uświetnili "Mali Gorzowiacy", którzy swoim tańcem i śpiewem wprawili wszystkich w dobry humor. Następnie przyszła pora na naszych przyjaciół z Gryfina - Teatr UHURU w spektaklu "Ona". Aktorzy zaskakiwali nas błyskotliwymi żartami, idealnym zgraniem oraz puentą. Jako ostatni, w piątkowy wieczór, zaprezentował się Teatr Kaprys z Łap, u którego gościliśmy wiosną. W dziewczęcym składzie zagrały "Trening" - spektakl niezwykle żywiołowy i energiczny. Ogromną zaletą spektaklu, moim zdaniem, było siedem kompletnie różnych charakterów, osobowości. W sobotę obejrzeliśmy "Na pograniczu dwóch światów", czyli dzieło Teatru Akademii Sztuk Scenicznych PAPA z Poznania – historia dziewczyny, której oblubieńca nie zaakceptowała rodzina, więc go otruli, a dziewczynę zmusili do wyjścia za mąż za niekochanego kawalera. Podczas wesela niedoszły narzeczony ukazuje się pannie młodej. Osobiście, jestem pod ogromnym wrażeniem ich warsztatu aktorskiego, a także umiejętności wokalnych. Z wielką przyjemnością oglądałam ten spektakl, przepełniony wspaniałymi piosenkami, których także uczył nas pan Anatol. Następnie wystąpił Teatr Elipsa z Polic w spektaklu "Jak tu pięknie". Przedstawienie będące wołaniem młodych aktorów "Wybaw panie od zła wszelkiego i obdarz moje czasy pokojem" momentami bawiło (myślę, że swoją prawdziwością, realnością), a momentami naprawdę wzruszało. Świetne zakończenie, idealnie dobrane role. Po godzinie 18:00 zaprezentował się Teatr COKOLWIEK z Kędzierzyna Koźla, w spektaklu "Kelnerki" opowiadającym historie trzech dziewczyn pracujących w jednej knajpie. Kobiety zmagają się z różnymi problemami, sytuacjami rodzinnymi, a także ... klientami. Widoczne było, że aktorki dobrze czują się razem na scenie, są prawdziwym zespołem, co jest niezwykle ważne w teatrze. Po godzinie 20:00 nastała długo wyczekiwana przez wielu chwila zobaczenia Gwiazdy Triady - "Sex, prochy i rock and roll", czyli monodram Bronisława Wrocławskiego. Majstersztyk! Tyle mogę powiedzieć o tym, co wówczas zobaczyłam. Pan Bronek zmieniał się na scenie jak kameleon. Wchodził także w interakcję z widownią, co było szalenie ciekawe. Cieszę się, że mieszkańcy Dębna i okolic mieli okazję zobaczyć ten spektakl, który w mojej pamięci pozostanie na pewno na bardzo długo.
Uczestnicy Triady mogli na własnej skórze przekonać się jak czas, a najbardziej ten spędzony w doborowym towarzystwie, szybko mija. Nim się obejrzeliśmy nastał ostatni dzień festiwalu (w poniedziałek nie było spektakli). Po warsztatach, na których każda grupa szykowała swój pokaz, zaprezentował się najmłodszy zespół tegorocznej Triady - Teatr FIGIEL - nasi "starzy" przyjaciele. Ich spektakl "Historia pewnego przedmiotu", w reż. Małgorzaty Lorenc, z pozoru przeznaczony dla dzieci, dotykał wielu ważnych problemów. Po raz kolejny dzieciaki z Połczyna-Zdroju udowodniły, że są kimś więcej niż małymi, roztańczonymi smykami - to prawdziwe wschodzące gwiazdy. Jako kolejny wystąpił Patryk Kowalczyk - aktor Teatru UHURU w swoim monodramie zatytułowanym "Na chwilę przed końcem". Spektakl jego, to niejaka próba zmierzenia się z samym sobą lub drugim ja, a może nawet z kimś trzecim. Skromna scenografia, bez zbędnych rekwizytów, efektów - to wszystko sprawiło, że sens spektaklu trafił do nas z podwójną siłą. To już trzeci monodram na tej Triadzie, który nie zawiódł publiczności. Ostatnim spektaklem była "Nuda" Teatru "W KRATKĘ" z Głogówka. Cztery dziewczyny o mocnych głosach siedzące na ławce. Z pozoru nic nadzwyczajnego, a jednak. W zabawny sposób ukazały nam perypetie czterech nastolatek zamieszkujących na wsi, co często doprowadzało publiczność do śmiechu.
Przed pokazami powarsztatowymi mieliśmy okazję wysłuchać koncertu Grupy DREWNO z Zielonej Góry, która urzekła nas pieśniami ludowymi z Polski, Ukrainy, Białorusi, Bułgarii, czy Rosji. Na uwieńczenie trzech dni warsztatów każda z grup pokazała nam wyniki swojej pracy.
Choć bardzo trudno mi to przyznać - to już koniec wspaniałej biesiady teatralnej. To wszystko nie miałoby jednak miejsca, gdyby nie pomysłodawca całego wydarzenia - Anatol Wierzchowski, Dyrektor DOK-u - Joanna Rau, która jadalnię i kawiarnię urządziła na trawniku, szef całej imprezy - Michał Cholewiński, bardzo aktywni i pomocni wolontariusze oraz wszyscy pracownicy DOK-u, którzy na długo przed Triadą przygotowywali obiekt do imprezy, aby wszystko przebiegło zgodnie z planem. W imieniu swoim oraz wszystkich innych aktorów - DZIĘKUJĘ! Bo tak naprawdę, nigdzie indziej nie spotka się tak wielu wspaniałych ludzi, nie nawiąże tylu trwałych i prawdziwych przyjaźni oraz nie nauczy tyle, co właśnie w teatrze, a szczególnie w Dębnie.
Galeria zdjęć na fanpage'u DOK
Aleksandra Jelińska
Teatr KOD
fot. Wierzchowski